Nauczyciele, którzy przygotowują się do strajku, mają wsparcie w ełckim samorządzie. Swojego poparcia dla ich działań nie kryją radni miasta Ełku: Robert Klimowicz i Ada Lewandowska, którzy zawnioskowali o podwyżkę dodatku wypłacanego z tytułu wychowawstwa.
– Samorząd nie ma wpływu na wysokość wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli. Może jedynie wpływać na wysokość różnych dodatków – uważają radni miasta Ełku: Ada Lewandowska i Robert Klimowicz. – Jednym z tych dodatków jest ten z tytułu wychowawstwa. Dotychczas, ze względu na zły system finansowania oświaty był on na niskim poziomie. A przecież efekty pracy nauczyciela, wychowawcy ma bardzo ważne znaczenie. Nie da się bowiem prawidłowo wychowywać dzieci bez pełnego zaangażowania i przygotowania nauczyciela w tej roli.
Zdaniem radnych niewielki dodatek jest nieadekwatny do wykonywanej pracy i powoduje, iż coraz mniejsza liczba nauczycieli chce angażować się w wychowywanie dzieci, a ostatnia, symboliczna dwudziestozłotowa jego podwyżka przeprowadzona na wniosek radnych Dobra Wspólnego: Roberta Klimowicza i Ady Lewandowskiej, niewiele zmienia w tym zakresie.
– Jednakże składając swój wniosek do budżetu miasta zapowiedzieliśmy, że podwyżkę traktujemy jako pierwszy mały krok w drodze do satysfakcjonującego poziomu tego nauczycielskiego dodatku – mówią radni: Klimowicz i Lewandowska. – Złożyliśmy projekt uchwały zakładający dalszy, stopniowy wzrost dodatku o 30 złotych rocznie, począwszy od 1 września przyszłego roku, tak aby docelowo wynosił on 250 złotych.
Inicjatywa została poparta przez Radę Miasta i od przyszłego roku nauczyciele w szkołach, dla których organem prowadzącym jest miasto Ełk, będą otrzymywać coraz większy dodatek z tytułu wychowawstwa.
– O tym, że w edukacji nie dzieje się dobrze, chyba nie trzeba nikogo przekonywać – mówią radni, na wniosek których ełccy nauczycieli otrzymają podwyżkę. – Pomijając słabe, niewydajne kształcenie oraz przeciążenie uczniów programami nauczania, mamy też do czynienia z niskimi demotywującymi zarobkami nauczycieli oraz, a może przede wszystkim, z system finansowania, który na potęgę zadłuża samorządy. Tylko w ubiegłym roku samorząd miejski w Ełku musi dopłacić do oświaty prawie 37 mln złotych – a to niemalże połowa obecnego zadłużenia miasta. To nie inwestycje czy imprezy obciążają budżet, a właśnie edukacja. Tak dzieje się we wszystkich innych miastach w Polsce. To dowód, że system finansowania oświaty w Polsce jest zły i wymaga natychmiastowych zmian.
Dlatego, zdaniem radnego Roberta Klimowicza i radnej Ady Lewandowskiej, zapowiadany protest nauczycieli to nie tylko efekt ich wyjątkowego rozgoryczenia, nie tylko walka o podwyżki, czy godność tej grupy zawodowej.
– To protest przeciw ciągłemu psuciu oświaty w Polsce, braku przemyślanych reform i zmian, które powinny naprawić wszystko to co jest w niej złe – twierdzą radni. – Albert Camus powiedział kiedyś, że „szkoła przygotowuje dzieci do życia w świecie, który nie istnieje”. Te słowa wyjątkowo pasują do obecnego systemu nauczania w polskiej szkole. Nasze dzieci potrafią m.in.:. wymienić cechy umożliwiające zaklasyfikowanie organizmu do parzydełkowców, płazińców, nicieni, posługują się funkcjami wykładniczymi do opisu zjawisk fizycznych, chemicznych, wiedzą na czym polega kraking oraz reforming i bez problemu określają przyczyny oraz konieczności prowadzenia tych procesów w przemyśle. Niestety polski uczeń nie potrafi szukać informacji, selekcjonować ich i obrabiać, wypełnić PIT, przeanalizować ofertę kredytu hipotecznego czy pożyczki gotówkowej, a nawet komunikować się z innymi w formie mówionej. W polskich szkołach mamy program nauczania przeładowany wiadomościami, z których 95% nigdy nie zostanie wykorzystanych w życiu.